Chcę popływać. Gdziekolwiek, w chłodnej, zielonej wodzie bliskiego jeziora, w gorącej wodzie Morza Czerwonego, czy w chłodnej, basenowej wodzie o zapachu chloru, od którego powoli się uzależniłam. Woda mnie koi, uspokaja i sprawia, że czuję się pewniej, niezależnie od tego, że brakuje mi dwóch albo piętnastu metrów do dna. Dopłynę przecież do lądu, bezpiecznej drabinki i wyjdę na powierzchnię, która bardziej niepokoi mnie od wody. Gdy płynę, nie muszę myśleć. Działam instynktownie, mechanicznie. Wiem, ile przepłynęłam, mimo że nie liczę basenów - wyczuwam po zmęczeniu, czy jest to mój 12 czy 20 basen. Tutaj nikt mi nie przeszkodzi, wygram ja. Chcę się wyciszyć, uciec od złych emocji, a dokładniej od nich odpłynąć ku spokojnej przystani. W stroju pływackim czuję się lepiej niż w najpiękniejszej sukience, mimo że nie ukrywa wiele. Dla mnie jest on najwygodniejszą rzeczą w świecie. Uzależnić można się od wszystkiego. Mnie uzależniło pływanie.
Miarowe bicie kropel deszczu odciąga mnie od oglądania historii Romea i Julii. Kocham kiczowaty nastrój tego filmu.
Blazer - Archive
Kamizelka - Bonjour Bizou
Top - Basic
Spodnie - Archive
Pas - Lanvin Tribute
Kopertówka - Antidote
Szpilki - Fallen Angel