Czwartek. 14 luty, godzina 18.10. Ty zapewne przepłynąłeś już 20 basenów kraulem, a ja siedzę z gorzką czekoladą i oglądam Pianistę. Chciałabym być z Tobą, ale właściwie nie potrafiłabym spojrzeć Ci w oczy. Chcę pogadać, pośmiać się, ale tego głupiego dnia robię się nieśmiała i nie potrafię znaleźć słów. Mówiłeś, że to tylko śmieszne komercyjne święto, kiedy wpychają nam kawałki czerwonego papieru w kształcie serduszka w cenie pięciu złotych. Śmiejesz się z romantycznych randek w pobliskim supermarkecie, ze szkolnych miłości. Mówisz, a ja uwielbiam Cię słuchać, potrafiąc dowcipnie odpowiedzieć. Rozmawiamy o przyszłości i muzyce. Ze śmiechem w gronie znajomych oglądamy "Krwawe Walentynki", ja oparta o Twoje (bardzo wygodne) ramię
chcę, by ta chwila trwała wiecznie. Ona przemija, my wracamy do naszego miasta, do normalnego życia. Widzę Cię rzadko, może tylko na treningach, może tylko w szkole. Słyszę Twój hipnotyzujący głos, gdy śpiewasz "Wehikuł czasu" i zbierasz oklaski na stojąco. Widzę Cię w pływackich rekordach szkoły, w których może też zawisnę. Łączy nas sporo, dzieli jeszcze więcej. Ty jesteś wolnym duchem, ja nudną dziewczyną, wiecznie z nosem w książce. Może naprawdę Cię nie znam?
22.30, 16.02.2013 sobota. Do napisania tego posta zabierałam się w Walentynki, ale musiałam doprowadzić do perfekcji stylizację. Bloga traktuję też jako formę pewnego dziennika, ale jeśli nie spodoba Wam się opis, to powiedzcie, proszę. Mi to pomaga w życiu, Wy wiecie nieco więcej o mnie. Życzę miłej nocy.
Żakiet - Pretty'n'Love
Bluzka (właściwie sukienka) - Bonjour Bizou
Spódnica - Archive
Pasek - It Girls
Kopertówka - It Girls
Buty - Spring Suprise - darmówka